Składniki:
– karob,
– olej kokosowy rafinowany (do czekolady używam wyjątkowo rafinowanego, ponieważ nierafinowany ma zapach, który troszkę zamula i nie podoba mi się w słodyczach, ale jak lubicie to możecie użyć i tego),
– miód,
– orzechy: nerkowca, migdały, ziemne, brazylijskie, laskowe – co macie to dajcie!
– wiórki kokosowe,
– opcjonalnie: rodzynki, żurawina, daktyle suszone.

Sposób przyrządzenia:
1. Olej kokosowy doprowadzamy do płynnej postaci: delikatnie nagrzewamy metalowe naczynie, aby było lekko ciepłe, zdejmujemy je z gazu i dopiero wtedy przekładamy tam nasz olej kokosowy – mieszamy, aż się upłynni pod wpływem ciepła.
2. Dodajemy do oleju karob (mączka chleba świętojańskiego – zdrowy odpowiednik kakao, nie zawiera kofeiny i ma więcej wartości) i mieszamy do uzyskania jednolitej konsystencji oraz ciemnego koloru.
3. Mielimy w młynku większą część orzechów na proszek i wsypujemy do naszej masy olejowo-karobowej.
4. Mielimy w młynku wiórki kokosowe i zabielamy naszą masę.
5. Dodajemy miodu – do smaku!
6. Siekamy pozostałe orzechy i dodajemy je do masy razem z innymi dodatkami, które lubimy – np. rodzynki, żurawina.
7. Wszystko dokładnie mieszamy i kontrolujemy smak. Jeśli za gorzka – dodaj miodu, jeśli za jasna – dodaj karobu, jeśli za ciemna – dodaj wiórków kokosowych itd… NAJCENNIEJSZA WSKAZÓWKA: Nie troszcz się o proporcje, dąż do pożądanej konsystencji, która przypominać ma smołę, albo gęste błoto 😉
8. Gotową masę rozlewamy do silikonowych foremek do robienia czekoladek i wstawiamy do zamrażalni do 20 minutowego schłodzenia. Jeśli nie macie silikonowych foremek, to luzik.. Zróbcie tak: Wyłóżcie blachę do pieczenia papierem do pieczenia i rozlejcie tam masę karobową, a następnie włóżcie to do zamrażalki. Po 20 minutach czekolada jest gotowa, pokrójcie ją w zgrabne romby, albo kwadraty.
To moje wyzwanie, bo ja sama nie dbam o proporcje, ale wiem do czego dążę. Życzę powodzenia i zapewniam, że warto zrobić te czekoladki 😉 Bo życie powinno być zdrowe, ale słodkie